Zaczynam dostrzegać, że artysta bez cierpienia, samotności, smutku, rozczarowania… jest pusty, wyjałowiony z głębszych emocji. Nie czuję tego wewnętrznego ducha, który szepce myśli prosto z serca. Zauważyłam, że każdy wielki artysta, czy to pisarz, czy to poeta pisząc swoje wybitne dzieła kieruje się swymi uczuciami takimi jak właśnie cierpienie, czy miłość do drugiej osoby, czasem nieodwzajemniona. Można powiedzieć, że artysta jest pomiotem swych emocji, bez nich jego twórczość nie istnieje. Wiem, że nie jestem żadną „artystką”, lecz mam potrzebę samorealizacji, w moim przypadku nie znam innego sposobu jak pisanie „wierszy”, pisanie opowieści (a raczej ich streszczeń z powodu braku czasu), rysowanie i bloggowanie.
Brakuje mi czasu, nawet weekendy pochłaniają moje
zadania domowe
i nauka do sprawdzianów.
Mam takie dziwne odczucie… jakby moja pesymistyczna
strona walczyła z tą optymistyczną a po chwili do akcji wkroczyła cząstka
realizmu. Mam nadzieję, że mój dołek jest tylko efektem chwilowego braku weny,
bo w innym wypadku stanę w miejscu, a jak wiadomo, ten kto nie brnie do przodu
cofa się.
Ten tydzień przysporzył mi wielu dylematów związanych ze
szkołą, lecz na szczęście jakoś wybrnęłam ze swoich obiekcji. W ciągu tych
pięciu dni w moim życiu miały miejsce aż cztery cuda, w prawdzie przydałby mi się
jeszcze jeden, ale na piąty już nie liczę, bo jest to po prostu niemożliwe.
Muszę przyznać, że obawiałam się, iż nauczyciele postawią mi niższe oceny niż
moje przypuszczalne. Nie wiem skąd wzięło się to niczym niepoparte założenie, ale ja taka
już jestem, nigdy nie jestem dostatecznie pewna siebie. Moje oceny są już wystawione i
jestem zdania, że nie są one najlepsze, ten semestr mógł mi pójść dużo lepiej.
Jedno jest pewne, w drugim półroczu muszę dać z siebie sto procent. Miałam pisać jakie
mam plany na weekend, ale jednak tego nie zrobię, gdyż każde moje plany mają
cudowną tendencję pieprzyć się. Mam nadzieję, że napiszę niebawem jeszcze
jednego posta, bo zdaję sobie sprawę z tego, iż zaniedbuję bloga. Takie są
niestety uroki gimnazjum, strach pomyśleć co czeka mnie w liceum.
Teraz postaram nadrobić zaległości dotyczące blogów, ponieważ przez te kilka dni nie zaglądałam do komputera w celach rozrywkowych, a jedynie żeby sprawdzić coś co tyczy się szkoły.
Kończę już ten krótki post, na zakończenie wstawiam Wam motywujący cytat mojego Mistrza.
Mam podobnie, że czuje jakby coś we mnie walczyło. Raz jestem super optymistką, a za chwilę pesymistką, a za kolejną chwilę realistką... xd
OdpowiedzUsuńhttp://justdaaria.blogspot.com/
Mam nadzieję, że szybko pozbędziesz się tego 'dołka'. W sumie zgadzam się co do tego, że artyści kierują się, inspirują swoim cierpieniem, ogólnymi przeżyciami i to jest fajna sprawa, bo może w ten sposób sobie pomagają, a w dodatku potrafią, przez to napisać coś pięknego. Sama piszę opowiadania, uwielbiam to. Życzę weny i obyś trochę odetchnęła od tej szkoły. Świetny cytat na koniec. :)
OdpowiedzUsuńArleta
Ja też czuję się od pewnego czasu mniej samotna. Pamiętam kiedy zakładałam bloga i wiele postów było inspirowane właśnie moja samotnością. Swoimi ocenami na semestr też nie jestem zadowolona i wiem, że muszę się bardziej postarać, żeby mieć lepszą roczną średnią. Boję się liceum, bo już teraz w gimnazjum jest ciężko...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:D
Mój Blog - klik!
Ten cytat Einsteina zawsze w jakiś sposób sprawia, że czuję taki przypływ energii, jakkolwiek dziwnie to brzmi. Też tak czasem mam, że czuję sie kiepska. Powiedziałabym więcej, zwykle muszę walczyć o to, by się taką nie czuć. Tym wydaje się to dziwniejsze (oj, już drugi raz padło to słowo w tym komentarzu), że właściwie mam naprawdę dobre oceny, wyniki w konkursach, ludzie wokół mnie często mówią mi, że jestem miła czy też nawet... niezła, mądra. Trudno to często zauważyć. Ty też na pewno jesteś o wiele bardziej wartościowa niż wydaje Ci się na pierwszy rzut oka. Czasem trzeba się wręcz zmusić do takiego lepszego spojrzenia na siebie, sytuację. Nawet, jeśli do głosu dochodzą wątpliwości.
OdpowiedzUsuńOpowiastki Prawdziwe (klik)
Mam podobnie. Tylko, że u mnie część walczy z pesymizmem, a druga z optymizmem. W jednej chwili jestem szczęśliwa, a za 5 minut smutna, przygnębiona i czasami nie wiem dlaczego...
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz, zajrzyj do mnie - blogowanie z lovatonne + obserwuję i będę zaglądać częściej...
Wyjdziesz z dołka. Potrzebna jest tylko lina, czyli ktoś kto ci pomoże.
OdpowiedzUsuńMój blog ♥
mam nadzieję, że ten Twój "dołek" zaniknie.
OdpowiedzUsuńŚwietnie sie czyta Twój tekst.
Obserwuje i zapraszam http://magdawiglusz.blogspot.com/
Świetny blog ;)
OdpowiedzUsuńwww.nowaksisters.blogspot.com <==KLIK